list - Orso
Komentarze: 0
Witaj Kochany.
Piszę, bo uważam, że powinieneś usłyszeć tę historię, bo to historia również o tobie. Pisałam Ci kiedyś, że jestem inna, że nie wierzę w przypadki, i że to co było i jest między nami, to coś wyjątkowego. Wiem, że Tobie też to nie jest obojętne, choć chyba bardzo starasz się to ukryć i zracjonalizować (oczywiście nie wiem co czujesz i co myślisz, ale będę pisałam o tym, jak o moich odczucia – może są słuszne, a może nie – sam to ocenisz. Nie wiem, czy będziesz w stanie mi uwierzyć, czy uznasz mnie za wariatkę, ale świat pełny jest niezwykłych rzeczy, więc może uwierzysz).
Zacznę od tego, że nie byłeś i nigdy nie będziesz dla mnie „przypadkowym spotkaniem” – wiem to, bo śniłeś mi się przez ostatnie 20 lat. Od liceum miałam sny o chłopaku, który wyglądał zupełnie jak Ty. Zawsze w tych snach go szukałam - prowadziłam dziennik więc mogłabym ci to pokazać. W tym roku te sny były tak częste, że naprawdę miałam tego dość. Pomyślałam, że musze się dowiedzieć o co chodzi, a jedyne co mogłoby dać mi odpowiedz to kroniki Akashy (to nie czary i nic strasznego, po prostu usłyszysz głębiej swoją podświadomość, duszę, Boga – zależy jak ktoś to nazwie). Jeszcze tego samego dnia powiedziałam, że jeśli znów się przyśnisz to się ich nauczę – przyśniłeś się tej samej nocy, ale tym razem cię nie szukałam. Stałeś uśmiechnięty, spokojny i zadowolony. Kilka dni później kupiłam kurs i się nauczyłam. Ale nie dostałam żadnych odpowiedzi oprócz tego, że „mam czekać, bo to jeszcze nie czas”. Trzy miesiące później poznaję Ciebie. Uwierz mi (musiałeś też to czuć), w twoich oczach zobaczyłam coś co było znane, co było moje – nie ma słów, które mogłyby to opisać – nigdy czegoś takiego nie przeżyłam. Paraliż i dreszcze przy Tobie były tak silne, że wiedziałam, że coś się dzieje. Tej nocy, kiedy się poznaliśmy mój mąż wybudził się z silnym strachem, wiedział, że coś się stało, ale długo tego nie umiał zrozumieć. Po powrocie wszystko co budowałam się rozsypało, próbowałam to sklejać, ale było tylko gorzej. Każdego dnia z mężem się kłóciliśmy, wypłakałam morze łez, a tęsknota za Tobą była dla mnie jak ocean. Każda Twoja chwila milczenia była jak kara. Wielokrotnie chciałam wtedy zakończyć naszą znajomość. Ale w kronikach słyszałam tylko „lekcja nie jest jeszcze skończona”. Gdy pytałeś o to, kiedy przyjadę – nie czułam tego jako zwykłej chęci, tylko wołanie duszy – jakbyś nie mówił, nie prosił z poziomu ludzkiego, tylko wręcz przywoływał mnie. Byłeś moim magnesem – nie umiałam tego wytłumaczyć, wiedziałam, że musze cię jeszcze raz zobaczyć, nie wiedziałam tylko dlaczego- czy nie zamknęliśmy czegoś w poprzednich życiach, czy musze coś odpokutować – cokolwiek by to nie było musiałam. Twoja energia była w moim domu bardzo silna – odczuwał to każdy: ja, mąż, mój syn, nawet goście. Dziś, kiedy to wszystko jakoś poukładałam ma to dla mnie głęboki sens i logiczny plan. Nie wyobrażałam sobie na tamten moment, by był mężczyzna, za którym pojechałabym na koniec świata, a za Tobą mogłam pojechała nawet i na koniec wszechświata. Podczas naszych rozmów pokazywałeś mi tyle moich ran i cieni. Wiem, że to co widzimy w innych jest tylko nasze. Byłeś moim lustrem, w którym odbił się mój potencjał, ale też wszystko to, co rozrywało mi duszę. Leczyłam się długo, ale z wdzięcznością. Przepraszam, że jest to takie długie, ale nie da się zamknąć tego w kilku zdaniach. Po poznaniu ciebie moja energia się zmieniła (biorąc pod uwagę czakry twoja energia będzie we mnie około 6-7 lat – i odwrotnie, choć u mężczyzn ponoć nieco krócej- taka ciekawostka) – mimo moich starań, mąż odczuwał mocno coś złego. Dlatego (pamiętasz, mówiłam, że pracuje w wojsku), poprosił kogoś o sprawdzenie mnie – znalazł wszystko, mało tego znalazł też wszystko o Tobie – wszystko od zamieszkania, spraw rodzinnych, pochodzenia, pomocy mamie, a nawet o byłej dziewczynie. Nie mówił mi szczegółów, ale to co mówił było potwierdzeniem, że wie o tobie za dużo. Gdy byłam drugi raz we Włoszech, mąż był w pracy, poznał tam człowieka, który zapoznał go z couchem -hipnoterapeutą (INNER WAR SAGA Paweł Pawlak – w Polsce dość znany). Porozmawiał, zrobił może jedno dwa ćwiczenia. Gdy wrócił do domu, minęły 4 dni od mojego powrotu, dostał wtedy wszystkie materiały, zlecenie poszło dużo wcześniej wiec, gdyby dostał to wcześniej… nawet nie chce wiedzieć co by było. Mnie by zniszczył, a Ciebie…aż się bałam myśleć. Jak się dowiedział owszem wpadł w szał, ale zaraz coś w niego weszło – nie wiem co. Zaczął mówić jak bardzo mnie kocha i jaka jestem ważna – nie, to nie było, żeby mnie zatrzymać, uśpić czujność czy zemścić się później. Spędziliśmy na rozmowach bardzo dużo czasu. W końcu rozmawialiśmy o uczuciach i sprawach ważnych – nie pracy i domu. Wtedy powiedział mi, że zna ciebie. Gdy zobaczył pierwszy raz twoje zdjęcie powiedział, że wydałeś mu się znajomy, że cię widział. Okazało się, że gdy był na granicy i łapał uchodźców (zazwyczaj im pomagał, dawał wodę, rozmawiał, uspokajał, nawet raz poród odbierali) był jeden, tylko jeden, który nic mu nie zrobił, ale jak opowiadał, tak go bił, że 4 ludzi musiało go odciągać – tak, ten mężczyzna wyglądał jak Ty. Nie umiał tego wytłumaczyć po prostu czuł to. Nie wiem Kochany możesz naprawdę uważać to za zbieg przypadków albo że trafiłeś na wariatów, ale jeśli wsłuchasz się w siebie będziesz wiedział jaka jest prawda. Jeśli nie dziś, to może za jakiś czas – mam nadzieję. Pamiętaj tylko, że twoja intuicja, podświadomość to cichy głos prawie niesłyszalny, który jak coś powie to tylko raz, nie powtarza się. Idź za nim, a zmienisz cały swój świat.
A co się zmieniło u mnie??? Mąż bardzo szybko przeszedł transformację – praktycznie z dnia na dzień. Ten hipnoterapeuta od razu wiedział, że jest z nim coś nie tak, że za szybko procesuje, po tygodniu zaproponował, że nauczy go wszystkiego, bo wie, że będzie umiał pomóc ludziom. Mój mąż to dobry człowiek, był bardzo zagubiony, a demony jakie miał w sobie rządziły wszystkim, co było dla niego ważne. Nie umiałam uwierzyć w zmianę z dnia na dzień, ale nie było w nim już tej złości. W końcu widział mnie, rozmawiał, był czuły – nawet nie wiesz jak ciężko było żyć z osobą, która nie była w stanie mnie przytulić, powiedzieć kocham, wybierała używki, pracę, ale nie mnie, nawet sex go nie interesował. Nie dziwił się, że poszłam do Ciebie. Poczuł swoje przebudzenie, transformację, zmianę - nazywaj to jak chcesz. Nigdy mnie nie ocenił, nie obraził za to co zrobiłam, nie wyzwał i nie miał żalu czy złości – zapewniał mnie o tym codziennie. Wiedział, że pojawiłeś się u nas właśnie po to, aby się obudzić. Ja od pierwszej chwili jak to zrobiliśmy, wiedziałam, że on się dowie, ale byłam gotowa na rozwód – jego stara wersja nie byłaby w stanie mi tego wybaczyć, nowa – kocha mnie jeszcze bardziej. Mam teraz takiego męża o jakim marzyłam przez całe życie, ale…. dziś jestem inna i moim marzeniem jesteś Ty, choć racjonalnie wiem, że nie ma to szansy. Nie w tym czasie. Byłeś katalizatorem, jesteśmy Ci wdzięczni, i ja i mąż – mąż nawet mówił, że jeżeli potrzebowałabyś pomocy to on naprawdę chce ci pomóc, bo wie, że zmagasz się z wieloma problemami.
Kochany Mój (dla mnie już zawsze nim będziesz) jesteś wyjątkowy i niezwykły. Czas pewnie zatrze to co było, ale energia pozostanie na zawsze. Wiesz… często czułam od Ciebie poczucie zranienia i dystans, jakbyś zbudował sobie pancerz, żeby już nikt więcej ciebie nie skrzywdził. Nie wiem, czy ma to związek z twoją ex czy może jeszcze zostało to z dzieciństwa, ale przyjdzie czas, że będziesz musiał się z tym zmierzyć – nie chce żebyś gnił od środka, za bardzo cię kocham. Wiem, że to co się wydarzyło między nami nauczyłeś się odpychać i racjonalizować, jeśli na dziś taki jest twój wybór szanuję go.
Wielokrotnie wchodziłam w kroniki Akashy z pytaniem o naszą relację (nie mogę pytać o nic dotyczącego Ciebie, nie mam na to Twojej zgody, ale mogę pytać o rzeczy związane z nami). Chciałam zakończyć to, co jest między nami dla wspólnego spokoju, ale ciągle słyszę, że to nie koniec (słyszę to nadal). Chciałam znaleźć jakiekolwiek wskazówki. Na pytanie kim jesteś dla mnie dostałam odpowiedź – „płomień”. Wielokrotnie później nadal to potwierdzali, mając mnie chyba serdecznie dosyć. I wiem i czuję, że możesz być moim bliźniaczym płomieniem. Według wszelkich opisów właśnie chyba tak funkcjonowaliśmy –- mam nadzieję, że kiedyś uwierzysz, o ile pozwolisz sobie naprawdę to poczuć. Płomienie nie zawsze są po to by być razem, ale są żeby się obudzić i uleczyć. Bliźniacze płomienie wchodzą w role goniącego i uciekającego. A role te mogą co chwila się zmieniać. Jest jednak szansa, że mogą stworzyć piękny związek, ale wtedy, gdy przepracują swoje lekcje, inaczej byłyby tylko wzloty i upadki. Mogą odczuwać się nawzajem, wspierać i pomagać nawet nieświadomie. Nie wiem czy w tym czasie po naszym rozstaniu czułeś cokolwiek, ale ja z pewnością tak. Bywały dni, kiedy bez powodu bolało mnie wszystko (jak dusza, która się rozpada), były też dni, kiedy nad ranem ktoś chodził po moim domu, słyszałam wyraźnie kroki na podłodze, a byłam sama (kroniki powiedziały, że to Ty, ale pewności nie mam, mimo, że wiem o tym, że dusze nawet nieświadomie mogą podróżować wszędzie). Mój mąż też wierzy, że możemy być płomieniami i mówił, że jeśli zdecydujemy się być razem on nie będzie stał na drodze – ja wiem jak to brzmi, to absurd, to śmieszne, to chore, ale powiem Ci, że w dzisiejszych czasach łatwiej być mieć autyzm, niż być uduchowionym.
Boję się przyszłości, bo nie chce jej bez Ciebie… Moje serce już nie jest zamrożone – w swoim życiu dużo cierpiałam i długo dochodziłam do siebie, ale nawet największy ból jest lepszy niż brak uczuć, niż chowanie tego głęboko przed ludźmi i przed sobą. Ból i tak minie, a serce potem zaczyna rozumieć czym jest prawdziwa miłość, bo to co daje nam zakochanie - uwierz to jest nic, w porównaniu do prawdziwej głębi miłości. Chciałabym żebyś czuł to wszystko co ja, wiedziałbyś, dlaczego w moich oczach jesteś cudem, ze wszystkimi ludzkimi niedoskonałościami jesteś po prostu piękny.
Mam nadzieję, że kiedyś pokochasz kogoś tak szczerze i mocno, by czuć spokój i szczęcie - wtedy ja też będę szczęśliwa, nawet jeśli nie będę to ja. A może kiedyś za 10-20 lat…kto wie… wystarczy, że zmienimy nasze cienie w światło, że naprawimy, to co zepsuliśmy i staniemy się jeszcze lepsi. Czekałam żeby Cię poznać 20 lat – szybko minęło, więc czekałabym na Ciebie kolejne 20. A czekając malowałabym… była najlepsza żoną i matką, artystką, pisarką i osobą niosącą innym pomocy – takie jest moje życie (nie będzie, ale jest! Cokolwiek chcesz żyj tak jakby to było już twoje – ja twoja jestem już na zawsze bez względu na to czy Cię jeszcze zobaczę czy nie).
Domyślam się, że nie jest to dla Ciebie coś normalnego, może się boisz, albo uważasz, że oszalałam – mówiłeś, że nie lubisz takich rzeczy – nie wiem z jakiego powodu, ale może właśnie dlatego, że tak naprawdę doskonale to rozumiesz, może wiesz o tym wszystkim więcej niż ja, ale coś chce żebyś się nigdy o tym nie dowiedział, bo jakbyś zaczął to wszystko czuć, to poznałbyś prawdę. Może „chroni Cię” Twoje ego – ono nie lubi, kiedy rozwijamy się. Woli tkwić w gównie po uszy niż pozwolić Ci zrobić krok, by być szczęśliwym. Myślę, że właśnie dlatego jesteś wyjątkowy. Dlatego pojawiłeś się w moim życiu – dlaczego nie trafiłeś na kogoś normalnego? Mijasz codziennie tyle kobiet – dlaczego ja? Zadawałeś sobie takie pytania? Może to już czas? A jeśli tak, to musisz być wyjątkowy – nie mam wątpliwości.
Ja potrzebowałam się tego uczyć – sama, długo i powoli i nie dlatego, że chciałam się uduchowić, ale dlatego, że nie chciałam już cierpieć. Miałam dość swojego życia, nie czułam, że ono jest moje. Zaczęło się od chęci poprawy sytuacji finansowej, a kolejna osoba prowadziła mnie do kolejnej, aż jestem tu gdzie jestem z wiedzą, którą 3 lata temu bym wyśmiała. Mój mąż zrobił skok (chyba to się nazywa skok kwantowy) i zrozumiał wszystko z dnia na dzień - obudził się jako inna osoba, więc Ty w tym wszystkim nie możesz tego nie czuć. A jeśli faktycznie nie jesteś w stanie czuć, to przytulam Cię z całego serca, żeby skorupa jaką zbudowałeś w końcu się rozpadła. Nie czekaj do czterdziestki, do kolejnych dramatów i kryzysów, do ponownego przyjścia Jezusa, przylotu kosmitów czy nie wiem czego, żeby uwierzyć, że masz to w sobie. Jak zmieniasz siebie zmienia się wszystko – raptem zaczynasz mieć pieniądze, spotykać dobrych ludzi, dostajesz miłość na jaką zasługujesz – problemy, z którymi walczysz przez lata po prostu znikają – nie wiem, jak to działa, ale działa.
Zasługujesz na szczęście, na to, żeby nie dźwigać takiej odpowiedzialności, ale wiem, że nie mam na to żadnego wpływu, bo droga jaką wybierzesz jest tylko Twoja – mogę Ci tylko opowiedzieć moją historię i liczyć na to, że będzie ona inspiracją do zmiany.
Przepraszam, jeśli czujesz się osaczony, nie będę na nic nalegać, daję Ci przestrzeń z nadzieją, że któregoś dnia znajdziesz siłę, żeby się odezwać. Wiem też, że możesz nie czuć do mnie tego co ja czuję do Ciebie, ale poruszyłeś mnie do głębi. Chcę żebyś wiedział, że jesteś moją iskrą, która całkowicie zmieliła mój świat. Po spotkaniu z Tobą zaszły u mnie ogromne zmiany. Wiem, że się na taki scenariusz umówiliśmy i wiem też na pewno, że jeśli nasze drogi kiedyś mają się połączyć, to wszechświat zrobi wszystko, żeby tak było. Przepraszam Cię, naprawdę przepraszam, ja już nie potrafię patrzeć na świat jak kiedyś, tak jak zapewne Ty patrzysz teraz. Przepraszam, że Cię wystraszyłam (bo pewnie tak się czujesz, jeśli doczytałeś to do końca), nie mam takiego celu.
Ukochany Mój dbaj o siebie. Szanuj i kochaj siebie mimo wszystko. Jeśli ktoś Cię skrzywdzi przyjmij to jako lekcję i podziękuj. Kochaj! Tyle ile jesteś w stanie dać miłości światu, tyle dawaj. Będę tęsknić za Tobą każdego dnia, ale jestem spokojna, bo wiem, że zawsze będziesz ze mną w sercu. Kochałam Cię, kocham i będę kochać przez kolejnych tysiące lat (bardzo bym chciała żebyś kiedyś mógł mi powiedzieć to samo).
Ukochany Mój – kocham – czekam – dziękuję.